poniedziałek, 18 stycznia 2016

Braciszku, poznaj mojego chłopaka! – one-shot LawLu (One Piece)

Modern AU, Luffy chce przedstawić bratu swojego chłopaka. Tak w skrócie.

            Ich relacje od zawsze były dziwne. Przez długi czas nawet nie wiedzieli, czy w końcu są razem, czy nie, wydawało się to być jakimś cholernym żartem losu… tak, właśnie tak…
            Ale gdy Luffy wpadł na pomysł, że przedstawi bratu swojego chłopaka, stwierdził, że w  oczach tego lekkoducha to musi być coś bardzo poważnego.
            – No weeeeź Torao, nie bądź tak negatywnie nastawiony do tego wszystkiego… – Luffy próbował jakoś przerwać tę grobową ciszę – jak myślisz, co może pójść źle? – absolutnie wszystko, pomyślał
            – No nie wiem, może to, że wyglądam podejrzanie, mam tatuaże i jestem od ciebie kilka lat starszym facetem? – zaakcentował ostatnie słowo
            – Czwarte możesz odhaczyć, Ace też nie jest tak do końca hetero… poza tym, on też je ma… – dwa problem z głowy, jeszcze od cholery
            – Popatrz na siebie. A teraz na mnie. Na miejscu… jakiegoś człowieczka, którego z nas bardziej byś się przestraszył, gdybyś zobaczył go w oknie sypialni w środku nocy? Albo w ciemnej uliczce?
Chłopak zaśmiał się cicho
            – Myślę, że to nie ma nic do rzeczy, bo mój pokój jest na piętrze… – to byłoby jeszcze straszniejsze – jak chcesz to umiesz być miły, poza tym masz dobrze płatną pracę i co najważniejsze – przerwał na chwilę i objął szyję Lawa ramionami – kochasz mnie… – on jest aż zbyt słodki, pomyślał

***

            Mieszkanie nie wyglądało źle, co prawda nie był to apartament w Los Angeles, ale mogło być gorzej. Takie, jak to się mówi, dwa na dziesięć.
            – Cześć… chciałbym ci kogoś przedstawić… to jest mój chłopak, Traffy. Traffy, poznaj mojego brata, Ace’a – mimo wszystko w oczach Luffy’ego można było zauważyć skrajną niepewność. Cóż, już raczej tego nie odkręcą…
           – Po moim trupie – wycedził przez zęby Ace, jednak pozostali go nie usłyszeli
           – Coś mówiłeś? – Zapytał Luffy
           – Nic… – odpowiedział – miło mi cię poznać – podszedł do Lawa i zaczął pojedynek spojrzeń – praca, zamiary i wymarzony sposób śmierci
           – Co? – uśmiechnął się  – kardiochirurg, zamierzam… zależy, czy chcesz usłyszeć patetyczną odpowiedź, czy nie. Jeśli tak, to zamierzam żyć z nim długo i szczęśliwie. A jeśli to nie miał być aż tak długotrwały test, to nie martw się, twój braciszek jest czysty i niewinny jak aniołek… – niewinny, tylko tak, jak obesrana łąka, ale nie warto czepiać się szczegółów – a wymarzony sposób śmierci? Mówiąc szczerze, to nie zastanawiałem się nad tym… – starał się zachować powagę i udawać, że wie co mówi, ale nie do końca mu to wychodziło – spalisz mnie żywcem, jeśli źle odpowiem, prawda?                                   
            – Nie spalę… – wykrztusił to z siebie z trudem i nagle osunął się na podłogę
            – Narkolepsja jest u was rodzinna, prawda? – spytał Trafalgar
            – Tak, ale on ma znacznie gorzej niż ja…
            – Chyba powinniśmy go gdzieś przenieść czy coś… – jednak, gdy tylko się schylił by to zrobić, Ace się obudził i obydwoje, zirytowani, wstali
            – Taa… przepraszam za to – powiedział – jesteście może głodni? Tylko obudzę Sabo – podbiegł do drzwi
            Law stanął jak wryty.
            Co to Sabo, ostateczna broń masowej zagłady? – pomyślał
            – Więcej was matka nie miała? – spytał cicho Luffy’ego
            – To długa historia… kilka lat temu uciekł z domu i od tego czasu mieszka u nas.
            Ace z impetem otworzył drzwi i wrzasnął:
            – WSTAWAJ PIEPRZONY ANARCHISTO, LUFFY PRZYPROWADZIŁ OFIARĘ! A PRZEPRASZAM – CHŁOPAKA – chirurg wolał myśleć, że ten anarchista to z powodu tylko i wyłącznie poglądów, a nie poglądów oraz morderczych skłonności… tylko prawdopodobnie się, cholera, mylił…
            Na łóżku leżał dość wysoki blondwłosy chłopak. A więc jednak Sabo to człowiek a nie Godzilla, pomyślał. Nie wiedział tylko, czy to dobrze czy źle…
            Natychmiast podniósł się, a Law miał wrażenie, że unosi się nad nim bezdenny czarny mrok…
            – CO? Po twoim trupie* – oznajmił bardzo zdecydowanym głosem jak na kogoś, kto właśnie został obudzony w brutalny sposób…
            Okazało się, że Sabo spał w ubraniu – niebieskiej koszuli i szarych spodniach. Wstał i podszedł do Luffy’ego. Gdy się kładł, musiał być bardzo zirytowany, a po takiej pobudce… może jednak nie mylił się z tą ostateczną bronią masowej zagłady…
            – Niezły żart – powiedział
            Zrobiło się bardzo niezręcznie. Nagle odwrócił się w stronę Lawa
            – Nigdy się na to nie zgodzę – swoją śmiertelną powagą dał im do zrozumienia, że Luffy musi sięgnąć po ostateczny środek. Kompleks Braciszka…
            – Jeśli tak, już nie będę twoim bratem! – to był jeden z niewielu momentów, kiedy widział go poważnego…
            – No dobra… – w końcu trochę odpuścił – przeszedłeś wstępne przesłuchanie, więc chyba nie jest tak źle…, ale i tak – przejechał po nim wzrokiem – jesteś podejrzany. Będę cię obserwować. To tyle…, jeśli się mi nie narazisz. Spróbuj tylko go skrzywdzić a zabiję cię gołymi rękami i bynajmniej na tym nie poprzestanę…
            – Ej, chyba mieliśmy coś zjeść – zauważył Ace
            – Nie jestem głodny… – odezwał się Luffy, na co reszta zareagowała uzasadnionym zdziwieniem.
            Dziwne… Musi być chory, pomyślał Trafalgar.
            Dotknął jego czoła. Cholera, nie jest dobrze…
            – Jest okay, czuję się nieźle… – powiedział
            Nagle jednak jego oczy zaczęły się zamykać. Oby to było przez tę ich rodzinną narkolepsję…
            – Nieźle? Do łóżka – uśmiechnął się pod nosem – gdzie w tym domu trzymacie leki?

***

           – Jak myślisz, ile on jeszcze tu posiedzi? – zapytał Ace
           – Nie wiem, ale chyba jednak nie jest aż taki zły… – odpowiedział cicho Sabo
           – No, nie to co ty pasożycie
           – Ej! – zaśmiał się
           – On go kocha, prawda?
           – Jak widać…

          Ace uśmiechnął się.
___________________________________

*Depresja przez tydzień, a gdyby Oda zabrał na drugą stronę też Lawa to byłoby 100 razy gorzej. To prawdopodobne, zabijcie mnie.  Przynajmniej zajmuje to 3 miejsce na liście najgorszych śmierci i nie jest to cholerne tabu (pamiętajcie, NIE GADAMY o Ninie oraz Hughesie z FMA, tak samo nie gadamy o Clannad After Story…)
KOMENTARZE AUTORKI TEJ TRAGEDII ANTYCZNEJ KURDE ANTYGONY TAKA TRAGEDIA Z TEGO JEST:
To można skomentować tylko na 1 sposób: I write sins not tragedies (pozdro dla kumatych), nie jest tak źle, jest gorzej.
Czy tylko ja nie lubię imienia Lawa? T… t t to coś… brzmi jak choroba gardła
Everybody is sassy like Persassy
Dlaczego jak nikogo nie ma dokoła gadam do wymyślonego wampira w mojej głowie? Powinnam zgłosić się z tym do psychiatry?
Czyżbym zcrackowała shipa? Tak to się dzieje kiedy shipujesz kilkanaście shipów z tego samego fandomu…
Pewnie wszyscy to Out Of Character bo nie umiem pisać... i czy ja kiedykolwiek napiszę jednorazowo coś dłuższego niż 3-5 stron w Wordzie?
#Nanimo
___________________________________________

Bonus: nie ma związku z tym fanfiction, tylko to, że ten sam pairing. Taka krótka scenka.

            – Traffy! – słomiany nie wiedzieć czemu obudził go w środku nocy
            – Nie masz serca dupku…
            – Przyśniłeś mi się – oznajmił Luffy
            – Fajnie, a teraz pozwól mi spać… – on zdecydowanie był typem człowieka, który śpi godzinę dziennie a od czasu do czasu trzydzieści godzin dziennie (autorka zdaje sobie sprawę z tego, że to zdanie nie ma sensu) 
            – Chodzi o to, że w tym śnie byłeś kobietą… i chcę sprawdzić, czy się obudziłem… – powiedział, po czym zaczął go rozbierać
            – Szukasz jakiegoś pretekstu, co? W sumie… dlaczego nie? – Luffy wiedział, że będzie musiał zapłacić za bezczelne obudzenie Lawa…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz