– Zjazd
Herosów? Okay… Ale Wiśkę ostatnio gdzieś wcięło – oznajmiła jej Juleł
–
Osobiście mam nadzieję, że zdechła – powiedziała – po tym, jak dostarczyliśmy
ich do Obozu Herosów i okazało się, że jednak są półbogami, to możliwe…
– Jest
jeszcze chyba nieokreślona, co? Poinformowałaby nas jakoś.
– Pewnie
Atena. Nie mam nic do Ann, ale Wiśka wpierdoliła wszystkie rozumy. Jak to się
tam zmieściło? Przecież mogłabym ją zdeptać – ta dziewczyna denerwowała ją po
prostu wszystkim…
***
– Sorki
chłopaki, ale śmiertelników nie wpuszczamy – Juleł oznajmiła ich ekipie, tej
popierdolonej fikcyjnej Nakama Burdel smutną wiadomość – jeszcze byście coś
zjebali. Nie chcę się narazić. Poza tym, nawet nie jesteście w fandomie, nie
bawilibyście się tam dobrze
– W sumie…
a pojedyncze osoby zawsze możemy gdzieś zaprosić żebyście się zapoznali z naszą
Gwardią Szwajcarską – jej przyjaciółka starała się znaleźć jeszcze więcej
argumentów
– Z
czym? – Voldemort zastanawiał się nad czymś – to znaczy chyba wiem z czym, ale…
co?
–
Cichaj, pasowało – odpowiedziała Kasieł
***
2000 Jahre später
***
Po
katastrofalnym przylocie do miejsca gdzie znajdowała się całkiem pokaźna
półboska patologiczna rodzinka, czekała je niemała niespodzianka
– Wisia
jest w Obozie Jupiter? – młodsza Time Lady była skora urządzić imprezę z tego
powodu – a co ona tam robi?
–
Pretoruje – odpowiedziała jej Janeł
– Że co
kurwa?! – gdyby miała w ustach picie, pewnie by je wypluła – ja wiem, że Frau
Hitler i te sprawy, ale to chyba krótki czas…
– Tak między
nami, ona jest w tej kwestii gorsza od Oktawiana, i wiem co mówię. Po wojnie z
Gają okazało się, że wszystkie strony, czyli Obozy, Nomy i tak dalej utrzymują
ze sobą kontakt… musiałam, nie z własnej woli, ale musiałam – to musiało być
okropne uczucie, patrzeć na tego mordercę miśków i czuć jego ego w powietrzu…
–
Spokojnie…
***
Kasieł
obudziła się w krzakach niedaleko domku Zeusa
– O
kurwa… – rozumiała trzy rzeczy. Pierwsza: miała kaca. Druga: w jej czaszce
wybuchła bomba atomowa. Trzecia: prawie nic nie pamiętała z imprezy, ale było
zajebiście.
Nagle
usłyszała krzyki.
Kurwa, zabijcie mnie, pomyślała
Okazało się, że to Apolliniątka
przybywały ludziom na ratunek i liczyły ludzi, bo byłoby kiepsko, gdyby któryś
heros się zgubił. Po jakimś czasie ją znaleźli i jeden z blondasków z łukami
rzucił w jej kierunku dziwne pigułki.
Koleś, jeśli to pigułka gwałtu to spóźniłeś się parę godzin. A poza tym,
przecież jestem nieruchable…
– To na kaca. Polecam popić czymś
gazowanym, tylko wtedy da się przełknąć. Nadal mam traumę po próbie kontrolnej… – o Panie i Zbawco, jeśli to podziała, to
chyba zacznę cię wyznawać, stwierdziła,
a sekundę później podał jej również małą butelkę coli. Połknęła tabletkę i w
jednej chwili się ogarnęła.
– Wyglądasz jak niedorozwinięty
sobowtór Sabo – powiedziała
– Jak kto? – zdziwił się
– Nie ważne. One Piece ma na
chwilę obecną ponad osiemset rozdziałów, nie palę się do opowiadania. To raczej długa
historia. Zajebista, ale długa.
***
Jakiś… tydzień później?
***
[Mayeł, dlaczego muszę to robić? Przecież
dobrze wiesz, że jeszcze nie umiem w EXO… pojechać pojadę, ich muzyka nawet mi
się podoba, ale no… nie jaram się… jeszcze…] – była tym faktem bardzo
zirytowana. Przyjaciółka z konfy kazała jej pojechać razem z nią na koncert EXO
i porwać Sehuna, Luhana i Xiumima tylko po to, żeby obserwować ich trójkącik… powiedziała
jej, że oczywiście potem odstawią ich na miejsce –czytaj ten koncert- ale nie
wiedziała, czy jej wierzyć… tak się zastanawiała i zastanawiała, gdy nagle
usłyszała trzaśnięcie drzwiami…
–
IDZIESZ CZY NIE? Bo ja się jaram jak ten koleś z FMA o którym mi tyle mówiłaś…
w ogóle czemu mi o tym tak spamowałaś? Te spoilery…
–
Skarbie, to nie spoilery… – odpowiedziała jej – spoiler to byłoby zakończenie,
ślepota Roya oraz to, że jeśli dobrze skleciłam teorię i poukładałam fakty, to
Ed jest chyba nieśmiertelny…
–
ZAWRZYJ TWARZOSTAN KASIE, NIE TERAZ – była bardzo na nią wkurzona, bo dobrze
wiedziała, że ta seria się jej spodoba. Miała bardzo podobny gust do jej
ulubionej Time Lady, a poza tym Kasie
powiedziała jej, że jedyne hejty jakie widziała na FMA to bezpodstawne, jej
zdaniem, kłótnie pomiędzy fanami jednej i drugiej serii
–
Przedstawiam wam wszystkim moją ukochaną drugą waifu, Mayeł.
– Czy
odkąd masz tego TARDISA przewinęła się tu chociaż jedna heteroseksualna osoba?
– usłyszała z daleka srakastyczny komentarz Potworka
– Niech
pomyślę… nie – odpowiedziała z uśmiechem na ustach
– No i
fajnie, ale Kasieł, idziemy w końcu na ten koncert czy nie? – Mayeł była
wyraźnie zdenerwowana
– Jak
sobie życzysz, yes, my lord…
– Wiesz,
że Janeł by cię za to zlinczowała, panno Time Lord? – zripostowała ją Mayeł
– Idź
się powieś. A tak na serio, to właśnie w tobie kocham~ – z jej głosu dało się
usłyszeć, że parodiowała sposób mówienia Izayi
–
Wieszamy się na sznurówkach?
–Kiedyś
serio warto by było to zrobić. Władcy Czasu się regenerują, a posłuchaj… jeśli
ktoś chce, żeby po jego samobójstwie usłyszał o nim cały świat, to teoretycznie
najlepszym miejscem na powieszenie się bez zapuszczania w jakieś dziwne tereny
jest korytarz szkoły do której ta osoba chodzi. Słyszałaś kiedyś o samobójstwie
w czasie lekcji na korytarzu szkolnym? Nie? No właśnie. Na pewno zdobędzie te
swoje plus trzydzieści do atencji.
***
– Okay,
to jaki jest w sumie plan? – spytała dziewczynę Kasieł
– Jakimś
cudem dostajemy się za scenę i porywamy ich. Proste.
– Wiesz,
gdyby porwanie celebryty było takie proste, byłby na świeci jeszcze większy
burdel niż jest… – Mayeł przytaknęła jej skinięciem głowy
***
Ze sceny
dobiegał bardzo głośny gejpop, a z kolei z oczy May wydostawały się iskierki. W
sensie czysto metaforycznym.
Wstaw cytat Johna Greena.
Zielony kolor jest zajebisty.
Do
rzeczy. Ze sceny dobiegał w końcu ten gejpop, a May się jarała.
Heh, z płonięciem to może do
sobowtóra Sabo…
W głowie
Kasieł zaświtała wspaniała myśl. Bierzemy
Shizusia i napierdalamy.
***
Już po
koncercie, w Tardis, podzieliła się z innymi tą koncepcją.
– Nie,
nie i jeszcze raz nie – powiedział Shizuo
–
Dlaczego? – zdziwiła się dziewczyna
– Za
karę.
– Koleś,
przypomnij sobie, dlaczego tu jesteś – bo
ma amnezję, a ja zrealizowałam genialny plan – ty mi tu pierniczysz o
jakiejś karze? Jestem dorosła.
– Tak?
Od kiedy? – spytał
– Kobiet
się nie pyta o wiek – próbowała się ratować – jestem starsza, niż wyglądam… –
to, że w rzeczywistości była młodsza niż wygląda się nie liczyło. Okay, ma
jeszcze setki lat na odpowiedzialność.
***
– Żebyś
tylko widziała, jak on walczył z tymi ochroniarzami… załatwił ich w sumie
jednym palcem… – opowiadała Kasieł
–
Kłamiesz
Władczyni
Czasu przesunęła połowiczne trupy leżące na zimnej kostce jakiegoś losowego
chodnika. Dziwiła się, że żaden z przechodniów nie uważa tego za coś
nienormalnego.
– Masz
ich i gwałć czy coś. Pamiętaj, żeby dać im coś do jedzenia, jak się obudzą. I
rozciąć liny.
– Jasne,
jasne, mamo… – ani słowem nie wspominała o istnieniu czegoś takiego, jak mommy
kink... albo tylko Kasieł takie rzeczy zawsze przychodzą do głowy najprędzej
***
Are you my mommy?
***
– Przefarbowałaś
sobie włosy na rudo? Okay… – Kasie nie zdziwiła się zbytnio po tym, co one
często robią. W skali od normalności do tego, to się prawie nie wychylało.
– No co?
Nie mogę? – Juleł rzuciła pytanie retoryczne ( raczej ironiczne, przeważnie tak robię. Bo tak bo mogę - Kio )
– Czy ja
coś mówię?
–
Jedziemy na wakacje
– Będziemy
bawić się w piratów i shipować… szukać One Piece – wypaliła była blondynka
– Dobra
– zgodziła się Kasieł.
***
–
Pasowałoby znaleźć Diabelskie Owoce. Bo tak. Bo można – stwierdziła Kasie –
wrócę za… spojrzała na zegarek w telefonie – minutę
– Okay…
powodzenia w szukaniu… – jej przyjaciółka nadal podchodziła do tego
sceptycznie. Prawdopodobna masochistka weszła do Tardis.
***
Minutę później
***
Kasieł
wyszła z Tardisa cała poobijana, z kilkoma płytkimi ranami ciętymi.
–
Zdobyłam! Paramecia nie wiadomo czego, owoc sado-maso i zoan jednorożca. Który
wybierasz? – spytała uradowana
– Chyba
tę niewiadomą… – odpowiedziała niepewnie – ty weź to coś sado-maso, a Voldiemu
damy zoan.
– No to
szamamy i jedziemy na Sunny!
–
Chociaż może lepiej opatrzeć twoje rany…
***
Taki
specjalnie walentynkowy tekst, klimatycznie.
Skradłaś
oba moje serca. ( w sensie metaforycznym,władcy czasu mają 2 serca, ale my nie, my w ogóle nie mamy serc - ironiczna Kio )
***
Tego
dnia na Grand Line było cicho i spokojnie. Do czasu, gdy tak o, po prostu, na
środku Thousand Sunny pojawiła się całkiem spora grupka złożona z dwóch
nastolatek w czarnych ubraniach, bladego, łysego kolesia bez nosa, również w
czarnych ubraniach, oraz dwójki Azjatów, w tym jednego, co za niespodzianka, w
czarnych ubraniach, i drugiego, którego strój składał się – o dziwo – tylko
połowicznie z czarnych ubrań. Kolejny
człowiek ubrany jak kelner… – pomyślał narrator wszechwiedzący obserwujący
to całe zajście. Dzięki ci narratorze.
No co, Mikayuu… przepraszam, Mikaelę oraz
Yuichiro zostawiliśmy w TARDIS… mi tam pasuje, pobędziemy tu kilka tygodni a
zamontowałam wystarczającą ilość kamer… – może to narrator, może to
początki schizofrenii, a może gadanie do siebie jest normalne…( ja tak robię, bo tak , bo mi wolno - Kio )
Pierwszy
zauważył ich Chopper.
Mógł
zaoszczędzić cierpienia ich błonom bębenkowym.
–
~Jesteś jeszcze bardziej kawaii niż w fikcji, awwwww~ – wpadła na cudowny
pomysł maltretowania niewinnego zwierzęcia… pogłaskania Choppera
– LUFFY,
ZORO, NAMI, WSZYSCY, ALARM! – krzyknął, a w jednej chwili przybiegła cała
załoga Słomianych Kapeluszy. Post–timeskip,
chyba lekka zmiana planów…
– Nie
chcemy wam nic zrobić, w zasadzie to nie umiemy… no ich pilnujemy – Juleł
pokazała palcem Shizayę… oh, nie ważne… – a Voldemort ma szlaban na różdżkę do
odwołania.
– My was
znamy, ale wy nas nie. Ten tu – wskazała ręką jednorożca – to Lord Voldemort,
Tom Riddle, Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, Sam-Wiesz-Kto, jak zwą, tak
zwą… ja jestem Kasie, ta dziewczyna obok to Jule. Ten blondyn to Shizuo, a
psychol to Izaya. Potworku, Wszo, przywitajcie Zoro i Sanji’ego. Shizuś, tylko
bądź grzeczny, to twoi przodkowie w linii prostej.
– Co? –
wypalił skonfundowany Heiwajima
Wiedzieli, że to raczej jest
niemożliwe, jednak dało się zauważyć kilka podobieństw. To na pewno dziwny
zbieg okoliczności…( czekaj, daj mi dwie minuty a wymyśle ci teorie z sensownymi argumentami że to prawda - Kio )
–
Formalności załatwione. Teraz muszę wiedzieć, gdzie jesteśmy w historii… yyy… –
niepewnie powiedziała Kasieł
– Luffy,
jak się ma twój brat? – spytała Juleł z nadzieją, że to nie wzbudzi podejrzeń
– Ace
jest u Białobrodego, chyba wszystko okay… – odpowiedział Luffy
Bingo! Spróbujmy się pobawić, dla naszej
własnej chorej satysfakcji…
–
Poznałeś już Traffy’ego? – dociekała ta niefarbowana
– Tak, a co? – małżeństwo, nawet się trochę rymuje. Przepraszam – sojusz
– Nic,
nic… – dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
Chora nakama ma plan dotyczący popieprzonej nakamy, tylko tyle…
– Acha,
Sanji, jesteśmy nieletnie, chociaż patykiem by nawet tego nikt nie dotknął, a
ty wolisz miecze…
– Chyba
ci się coś pomyliło… – powiedział, a krótką chwilę później zorientował się, że
nie chodziło jej dosłownie o miecze…
– Z kim
ja żyję? – kilka metrów dalej Nami nadal twierdziła, że przebywając wśród
pojebów jest normalna
Kasieł podeszła
do Zoro i zaczęła go głaskać po włosach.
– Co ty
robisz? – spytał zirytowany
–
Naturalne, czy farbowane? – zawsze irytowała ją ta zasada anime dotycząca
kolorowych włosów.
– Nie
powiem – opierał się szermierz
– Uuu…
tsundere – wtrąciła się do rozmowy Juleł ( wg. mojej teorii Sabo to yandere a Ace tsundere, Zoro w sumie też - Kio )
– Co kurwa?
– zdziwił się Zoro
–
Przyzwyczaj się, pobędziemy tu co najmniej kilka tygodni… – powiedziała z
przerażającym słodkim uśmieszkiem na ustach – spędzimy tu cudownie pedalskie
chwile…
***
One Piece jest takie normalne, jak Doctor Who ( albo Juleł i Kasieł.....pomyślała Juleł )
***
–
Dlaczego masz takie dziwne brwi? Czy stoi za tym jakaś ciekawa historia?
Powiesz nam, prawda…? – spytała szatynka.
Gdy już reszta przyzwyczaiła się
do ich egzystencji, zaciągnęły Sanji’ego na rozmowę w cztery oczy. Jedna
normalna para gałek Jule i dwie grzywki na, kolokwialnie mówiąc – chociaż
wszystko, co mówią jest kolokwialne i niezrozumiałe – pół ryja
– …bo moim zdaniem one
odzwierciedlają harmonię, koło życia oraz ying-yang.
– Kłamiesz. On sobie je takie
maluje – zaprotestowała Juleł
– A w SBS’ach Oda powiedział, że…
– Co przepraszam? – Brewka chyba
nie dowierzał. Ja tak samo, pomyślał
narrator
Zamknij się, powiedziała mu telepatycznie Kasieł
– Nie przepraszaj, to my wiemy
więcej, niż większość Słomianych, a fanek nie da się oszukać, szczególnie,
jeśli są do kompletu yaoistkami… – no kto ma rację jak nie Juleł
– Nie
rozumiem was… – stwierdził Sanji
– To
dobrze. A teraz gadaj historię swojego życia. Tylko tą nieoficjalną, do
niedawna.
***
Fajnie, fajnie… zwroty akcji, ewolucja postaci, fabuła…
zaraz, co? Pomyślał narrator
Oczekujesz tego po moim życiu? Nie chcę nic
mówić, ale you are wrong, upierała się Kasieł
***
– Nie
mogę uwierzyć, że nam się udaa… – niestety nieoczekiwane trzęsienie ziemi
przerwało Kasieł cieszenie się dokonaniami. Jednak rozpierdolili fikcyjne
kontinuum czasoprzestrzenne... – Kurwaaaaa
Muszą
jak najszybciej uciec do Tardis, tylko tak powstrzymają tę katastrofę.
Nagle
zauważyli Toma oraz Shizayę… ups, Shizuo i Izayę. To nasza szansa, pomyślała rudowłosa. Voldemort zmienił się w
różowego jednorożca i z jego rogu zaczęło wydobywać się światło. Kucyki Pony, pomyślała Kasieł. Magia
przyjaźni, w końcu jesteśmy w shounenie, musiało zadziałać. Widać gdy go nie
było wymyślał specjalny atak. Całą czwórką weszli Voldiemu na grzbiet, nie
wiedzieli, jakim cudem nie złamali mu kręgosłupa, ale cóż, magia przyjaźni…
Nagle
zniknęli i w jednej chwili pojawili się w Tardis.
–
Uciekamy! – krzyknął Voldemort
Tak
właściwie to nie wiedzieli, gdzie trafili. Po ostatnim, lekko bali się otworzyć
drzwi Tardis. Ale cóż, jak to mówią, żyje się tylko dwanaście razy plus częściowe
regeneracje…
Jednak
to nie oni otworzyli drzwi.
Zrobił
to Doktor.
– Jule,
chyba wróciłyśmy do domu… *
___
Di ent of de łorld, szczerze nienawidzę tego święta, więc klimatyczne fandomowe walentynki: spam
JAKTOSIĘTUZNALAZŁO
pieprzyć
______
* Jule, will you be the Han Solo to my Luke… Leia?
hyhyhyhyhyhyhyhy
#Nanimo
My little pony, My little pony lalalalalalala ( zaraz co ? jak to MLP jest dla dzieci ) -Kio