środa, 24 lutego 2016

Światło/Ciemność – Two-shot Lawlu cz.1

Pamiętajcie dzieci, dbajcie o zdrowie psychiczne, bo inaczej skończycie jak autorki tego bloga.
To się dopiero nazywa Modern AU…

               Wpatrywał się w jego oczy, błyszczące, jak dwa kamienie szlachetne. W jego uśmiech, tak niewinny i słodki…
               Czy nieużywanie podświadomie tych pieprzonych poetyckich opisów coś zmieni? – pomyślał Trafalgar
               Liczyła się tylko chwila, tylko oni, cały świat mógł się, kolokwialnie mówiąc, iść pieprzyć.
               Luffy dotknął delikatnie jego dłoni. W tym momencie już wszystko wiedział.
               – Kocham cię, Torao… nie, Law – pierwszy raz usłyszał z jego ust swoje imię.
               Nie pamiętał, jak to jest być szczęśliwym. Ale może on mu przypomni?
               Młodszy chłopak zachichotał. Musnął ustami wargi Lawa. Pierwszy pocałunek… – to by wyjaśniało brak umiejętności. Dlatego postanowił przejąć inicjatywę. On poprowadzi w tym szalonym tańcu złączonych dusz…
               – Law… A ty mnie kochasz? – spytał, chociaż znał odpowiedź
               – Z każdym dniem coraz bardziej – nie wspomniał tylko o tym, że to niszczy od środka… Romantyczne, jak dźgnięcie prosto w serce. W zasadzie tym jest miłość. Motylki w brzuchu? Lepszą metaforą byłby jakiś potwór lub demon.
               I tak trwali w tej walce, starciu dwójki dziwnych ludzi z okrutnym losem.

***

               Stał przed nim zupełnie nagi. Miał dość drobną budowę ciała, ale był wysportowany. Najbardziej jednak rzucała się w oczy duża blizna w kształcie litery ,,x”, która znajdowała się na jego klatce piersiowej.
               – Wiesz, że to niekiedy nadal boli? – poinformował go Luffy
               – To stara rana, raczej nie powinna… – nie skończył. Zorientował się, że wyszedł na ogromnego idiotę.
               – Nie w taki sposób. Ona boli… bolała… tutaj – wskazał serce – Ale wiesz? To już praktycznie przeszłość. Pomogłeś mi stworzyć dobre wspomnienia…
               – No proszę, tylko ja? A co z twoimi przyjaciółmi? – droczył się z nim, choć to był raczej poważny temat.
Delikatnie popchnął kochanka na łóżko.
               – Oni też są ważni, tylko… Ty jesteś najważniejszy – powiedział i uśmiechnął się. Nie do końca rozumiem ideę miłości, ale… – Law odpędził od siebie tę myśl.
               Zaczął całować Luffy’ego po szyi.
               Być może cała koncepcja polega na tym, żeby tego nie rozumieć, a czuć…

***

               – Nie, nie, tak nie może być… to nie miało się tak skończyć… – narzekał Luffy
               Rzeź jest tam normalną rzeczą… więc… można się było tego spodziewać, prawda?
               – To tylko fikcja… czym tak się martwisz? – odburknął Law i rozsiadł się na kanapie
               – Ja się martwię? To ty bardziej się jarasz tym, jak to określiłeś, ,,średniowiecznym porno z fabułą” – Luffy zaśmiał się. Jego chłopak westchnął i zaczął bawić się włosami Monkeya.
               – Wcale nie…
               – Co robisz? – spytał
               – Nic... – powiedział i cmoknął go w policzek
               – Ej… – nie dokończył. Ich usta złączyły się w zachłannym pocałunku. Nagle Law zaczął go rozbierać. Młodszy chłopak zrobił się czerwony na twarzy.
               – Może dokończymy w łóżku… – zaproponował Luffy.

***

               – Luffy… – Law był zdenerwowany jak jeszcze nigdy. A jego chłopak najwyraźniej to wyczuł. Chirurg wyciągnął zza pleców małe pudełko z diamentowym pierścionkiem – Wyjdziesz za mnie? – spytał
               – Torao… – szepnął mu do ucha – przecież wiesz…
               Że ja nie istnieję

***

               Law znowu się obudził. Jak zwykle nie wziął swoich leków.
               Kochał go. Czasami tęsknił…
               On był jego sekretem, nikt o nim nie wiedział…

               Psychiatryk to jedno wielkie gówno…





#Nanimo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz