Pamiętajcie dzieci,
dbajcie o zdrowie psychiczne, bo inaczej skończycie jak autorki tego bloga.
To się dopiero nazywa
Modern AU…
Wpatrywał
się w jego oczy, błyszczące, jak dwa kamienie szlachetne. W jego uśmiech, tak
niewinny i słodki…
Czy nieużywanie podświadomie tych
pieprzonych poetyckich opisów coś zmieni? – pomyślał Trafalgar
Liczyła
się tylko chwila, tylko oni, cały świat mógł się, kolokwialnie mówiąc, iść
pieprzyć.
Luffy
dotknął delikatnie jego dłoni. W tym momencie już wszystko wiedział.
– Kocham
cię, Torao… nie, Law – pierwszy raz usłyszał z jego ust swoje imię.
Nie
pamiętał, jak to jest być szczęśliwym. Ale może on mu przypomni?
Młodszy
chłopak zachichotał. Musnął ustami wargi Lawa. Pierwszy pocałunek… – to by wyjaśniało brak umiejętności. Dlatego postanowił
przejąć inicjatywę. On poprowadzi w tym szalonym tańcu złączonych dusz…
– Law… A
ty mnie kochasz? – spytał, chociaż znał odpowiedź
– Z
każdym dniem coraz bardziej – nie wspomniał tylko o tym, że to niszczy od
środka… Romantyczne, jak dźgnięcie prosto w serce. W zasadzie tym jest miłość.
Motylki w brzuchu? Lepszą metaforą byłby jakiś potwór lub demon.
I tak
trwali w tej walce, starciu dwójki dziwnych ludzi z okrutnym losem.
***
Stał
przed nim zupełnie nagi. Miał dość drobną budowę ciała, ale był wysportowany.
Najbardziej jednak rzucała się w oczy duża blizna w kształcie litery ,,x”,
która znajdowała się na jego klatce piersiowej.
– Wiesz,
że to niekiedy nadal boli? – poinformował go Luffy
– To
stara rana, raczej nie powinna… – nie skończył. Zorientował się, że wyszedł na
ogromnego idiotę.
– Nie w
taki sposób. Ona boli… bolała… tutaj – wskazał serce – Ale wiesz? To już
praktycznie przeszłość. Pomogłeś mi stworzyć dobre wspomnienia…
– No
proszę, tylko ja? A co z twoimi przyjaciółmi? – droczył się z nim, choć to był
raczej poważny temat.
Delikatnie popchnął kochanka na
łóżko.
– Oni
też są ważni, tylko… Ty jesteś najważniejszy – powiedział i uśmiechnął się. Nie do końca rozumiem ideę miłości, ale… –
Law odpędził od siebie tę myśl.
Zaczął
całować Luffy’ego po szyi.
Być może cała koncepcja polega na tym, żeby
tego nie rozumieć, a czuć…
***
– Nie,
nie, tak nie może być… to nie miało się tak skończyć… – narzekał Luffy
Rzeź jest tam normalną rzeczą…
więc… można się było tego spodziewać, prawda?
– To
tylko fikcja… czym tak się martwisz? – odburknął Law i rozsiadł się na kanapie
– Ja się
martwię? To ty bardziej się jarasz tym, jak to określiłeś, ,,średniowiecznym
porno z fabułą” – Luffy zaśmiał się. Jego chłopak westchnął i zaczął bawić się
włosami Monkeya.
– Wcale
nie…
– Co
robisz? – spytał
– Nic...
– powiedział i cmoknął go w policzek
– Ej… –
nie dokończył. Ich usta złączyły się w zachłannym pocałunku. Nagle Law zaczął
go rozbierać. Młodszy chłopak zrobił się czerwony na twarzy.
– Może
dokończymy w łóżku… – zaproponował Luffy.
***
– Luffy…
– Law był zdenerwowany jak jeszcze nigdy. A jego chłopak najwyraźniej to
wyczuł. Chirurg wyciągnął zza pleców małe pudełko z diamentowym pierścionkiem –
Wyjdziesz za mnie? – spytał
– Torao…
– szepnął mu do ucha – przecież wiesz…
Że ja nie istnieję
***
Law
znowu się obudził. Jak zwykle nie wziął swoich leków.
Kochał
go. Czasami tęsknił…
On był
jego sekretem, nikt o nim nie wiedział…
Psychiatryk
to jedno wielkie gówno…
#Nanimo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz